„Idee platońskie” w filozofii Arthura Schopenhauera
Aleksandra Bugla
Właściwe zrozumienie filozofii Schopenhauera nie wymagałoby w zasadzie skrupulatnej egzegezy. W wyrażonej kryształowym językiem myśli filozofa nie znajdziemy tajemniczej aury, czy sformułowań na tyle niejednoznacznych, by dawały pole dla dowolnej interpretacji. Kiedy w jakimś fragmencie mamy do czynienia z hipotezą, czy obrazem metaforycznym, zawsze jest on opatrzony komentarzem i oddzielony od zasadniczej myśli jako jej ewentualne uzupełnienie. Uważnej lekturze Świata jako woli i przedstawienia nie powinny wobec tego towarzyszyć wątpliwości co do sformułowanej tam koncepcji. Problem w tym, że filozof stawia czytelnikowi jego dzieła bardzo wysokie wymagania. Zakłada mianowicie, że odbiorca dysponuje wiedzą tak szeroką, jak on sam (świadczy o tym choćby kategoryczny zakaz tłumaczenia cytatów greckich i łacińskich na język niemiecki). Na początku XIX wieku erudyta taki jak Schopenhauer: filozof, znawca literatury, posługujący się siedmioma językami i dysponujący jednocześnie aktualną wiedzą z zakresu nauk przyrodniczych, należał do rzadkości. Dzisiejsi odbiorcy są w jeszcze gorszej sytuacji – wiele koncepcji uznanych w owym czasie za naukowe ma dziś wartość jedynie historyczną, zmienił się również radykalnie ogólny obraz świata, upadł niejeden paradygmat.